Szukaj na tym blogu

niedziela, 2 października 2011

Między kibolami a Palikotem

Zaczyna się ostatni tydzień kampanii w Poznaniu. PO wiesza plakaty mobilizujące jej miękki elektorat do pójścia na wybory. Hasło "Tusk czy Kaczyński?" nie pozostawia złudzeń ludziom, którzy nie przepadają może za PO, ale jeszcze bardziej nie znoszą prezesa PiS. Ten przekaza mają wzmocnić spoty z szalejącymi kibolami i obrońcami krzyża. Czy to dobra taktyka? PR-owcy w mediach społecznościowych podpowiadali, że tak właśnie należało zrobić, ale my nie jesteśmy pewni czy to PO zbierze głosy tych, którzy tak bardzo nie chcą powrotu Kaczyńskiego i PiS, że w ostatniej chwili zzują bambosze i pójdą głosować. Problemem na poziomie poznańskim może być fakt, że jednym z przywódców kibiców jest członek PO - Jarosław Pucek, który tak ładnie i kulturalnie rozmawiał o zagadnieniu z premierem w poniedziałek.
Pani Tatiana bardzo się stara.

Ostatni tydzień poznańskiej kampanii pokazał dobitnie, że jeśli jest w Polsce ktoś, kto w tej kampanii skutecznie zdobywa głosy anty-konserwatywnego elektoratu, to jest tym ktosiem Janusz Palikot. Od poniedziałku trwały przygotowania do jego piątkowej wizyty. Kandydaci RP spotykali się codziennie z wyborcami, a na stronie komitetu ukazały się nareszcie ich krótkie biogramy. Wyjście z cienia wyszło szczególnie dobrze Pawłowi Swiernalisowi, który na fali wizyty lidera zorganizował jeszcze Wielkopolski Marsz Wyzwolenia Konopi, na który wg prasy przybyło kilkaset osób. Wszystko to w całości wypadło bardzo dobrze, z jednym może zgrzytem. Gdy Palikot twardo zaprzeczał jakoby jego kandydaci byli anonimowi, nie mógł się doszukać w swoich szeregach lidera poznańskiej listy - Macieja Banaszaka. Nie wiem jak innych, ale mnie to utwierdziło w przekonaniu, że na tej liście właściwie nikogo nie ma. Ale błąd, pan Banaszak istnieje, o czym przekonuje ten spot. Warto zwrócić uwagę, że lubelski polityk wystąpił (koniunkturalnie, ale zawsze) w obronie zasłużonej poznańskiej szkoły, podczas gdy tutejszym politykom drżą łydy przed kurią. Przy okazji, w swoim stylu, zachęcał biskupów do opodatkowania się.

Palikot zapewne odbierze sporo głosów Platformie Obywatelskiej, szczególnie wśród młodych, ale jeszcze więcej odbierze SLD. Kampania lewicy wygląda bowiem przy kampanii Palikota tak samo żałośnie jak Waldemar Witkowski śmigający autobusem w tle przemawiającego do mediów Palikota. Oj, nie popisali się lokalni liderzy SLD, nie popisali, ale trzeba im oddać, że przykładu z góry dobrego nie dostali. Grzegorz Napieralski zaliczy chyba w tej kampanii nokaut porównywalny do klęski Mariana Krzaklewskiego w wyborach 2001 roku. Chociaż kandydujący z 20 miejsca radny Tomasz Lewnadowski jeszcze zapowiada jakąś niespodziankę na twitterze. Co to będzie? Co to będzie? 

Fot. Maciej Wudarski
Im bliżej wyborów, tym żwawiej się ruszają politycy PO. Nie dziwimy się, bo przy dzisiejszych wynikach, na pewno zdobędą mniej mandatów niż w poprzednich wyborach. Biorąc pod uwagę, że na ich liście jest aż 9 posłów obecnej kadencji, należy się spodziewać, że nie wszystkim się uda reelekcja. Zakładamy, że lider Grupiński i poprzedni lider Dzikowski mają mandaty raczej w kieszeni. Pierwszy z nich jednak bardzo chce zdobyć więcej głosów od swojego bardziej medialnego i znanego kolegi. Wsiadł nawet do kajaka, żeby lobbować za powrotem Poznania nad Wartę. To już drugi po rewitalizacji miły naszemu poznańskiemu sercu postulat, pytanie tylko, czy pan Rafał nie zapomni o wszystkim, gdy pojedzie do Warszawy. Poseł Dzikowski nie ma tak spektakularnych pomysłów, ale wisi tu i ówdzie, biega po festynach i debatach, zatem powinien swoje kilkadziesiąt tysięcy zdobyć.

Cała drużyna PO. Po wyborach nie wszyscy będą się cieszyć.
Inni mają gorzej. Mocna wydaje się być Bożena Szydłowska, która umie się w kadrze zmieścić czy to przy premierze, czy przy pośle Grupińskim, czy wreszcie na płocie i na facebooku. Jej sukces wydaje się pewniejszy niż ponowny wybór medialnej, ale jakoś tak nie bardzo umiejącej to wykorzystać - Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, która przeczytała kolejną książkę i opisała to na blogu, co go ma z posłanką Muchą. Na jej tle nieźle wypadają startujące z dalszych miejsc Tatiana Sokołowska, która z Muchą ma stary spot i szczególnie Barbara Czachura. Skoro potrafiły zaznaczyć swoją obecność na tak silnej liście, to musi im zależeć. Przy pracowitych paniach fatalnie wypadają panowie. Posłom Lipińskiemu i Zielińskiemu nie pomoże jeżdżenie busikiem po powiecie, jeśli nie znajdą swojego dojścia do wyborców. Posłowie Fiedler i Stuligrosz wiedzą, że nic nie muszą robić, bo "ciemny lud" i tak ich wybiera za nazwiska. Reszta kandydatów PO wie, że nie ma żadnych szans, więc robi niewiele.

Poseł Tomczak ma ok. 50 fanów, a dyskusja miała ponad 30 wpisów. Brawo!
Wyjątkiem jest Jacek Tomczak, który stanowi jednoosobową frakcję w partii. Biega jak poparzony po placach, targowiskach i osiedlach, żeby zdążyć wszystkich poinformować, z której partii tym razem startuje. Nawet jego najtwardszemu elektoratowi może się pozajączkować, wykonał bowiem przed tymi wyborami taką woltę, że nawet nieźle poinformowana redakcji My Wyborcy ciągle ma wrażenie, że on startuje z PiS. W tym tygodniu nawet te fałszywe domniemania udowadniał ostrą akcją przeciw paniom zbierającym podpisy za obywatelskim projektem ustawy aborcyjnej. Udało mu się nawet wywołać ogromną dyskusję na swojej stronie na facebooku, choć wcale nie ma aż tak wielu fanów. Następnego dnia poszedł za ciosem i poszedł bronić kurii przed Palikotem. W niedzielę natomiast pochwalił się tekstem w "Przewodniku Katolickim". Na wszelki wypadek jeszcze raz powtarzamy: poseł Tomczak kandyduje z PO a nie z PiS.

Z PiS kandyduje wielu innych zacnych kandydatów, ale trudno coś ciekawego powiedzieć o ich kampanii. Najwięcej frajdy sprawia im bowiem pisanie w obronie kiboli, co nam wydaje się zadaniem bardzo karkołomnym. Tak czy inaczej w obronie tego zaściankowego sobiepaństwa stanęli zarówno lider Tadeusz Dziuba, znany z nieeleganckich wypowiedzi o gejach - Marek Sieniawski jak i znany ze wszystkiego, co się źle kojarzy - Filip Rdesiński. Przyglądając się kampanii PiS, odnosimy wrażenie, że panowie i panie kandydują, aby obronić kiboli przed niesłusznie bijącą ich policją oraz cofnąć czas i nie dopuścić do katastrofy smoleńskiej. No może z wyjątkiem najbardziej antypatycznego posła Tomasza Górskiego, który kandyduje, bo taki ma system wartości. W tym tygodni znowu mu się krzywda niesprawiedliwa działa. Bidak. W zwycięstwie dobra nad złem pomoże im broń ostateczna - pielgrzymka do Częstochowy.

Co poza tym? Obudził się Marcin Lis z PJN i zasuwa za całą listę, bo jej lider Przemysław Piasta poza udziałem w debatach specjalnie się nie wysila. W sumie jednak pan Lis równie dobrze mógłby być na liście PO lub PiS i też by się nic nie stało. Bo przecież oni też chcą dobrej komunikacji, szczęśliwych dzieci w przedszkolach oraz czystych jezior i rzek. Cały start PJN to jest jakaś wielka pomyłka. Jak się mówi dokładnie to samo co PiS i/lub PO i/lub LPR, to po co startować z własną listą? Tylko dla jednego pana Lisa, któremu się chce kandydować? No, chce się jeszcze Pawłowi Poncyljuszowi, ale jego wizyta w Poznaniu nie da się porównać z wizytą Palikota. Pewnie mało kto ją zauważył, a my omal nie zapomnieliśmy.

Jakby komuś było mało tych nudów, to tutaj podsumowanie GW, gdzie się wymądrza nasz autor.

A tutaj pełna lista kandydatów do sejmu i senatu w Poznaniu i powiecie poznańskim (jako jedyna zawiera opisy i linki do ciekawych stron o kandydatach).

A już w środę o 18.00 w Klubokawiarni Meskalina dowiemy się jak kandydaci odpowiedzieli na pytania Miejskiego Skanera Wyborczego przygotowanego przez Kongres Ruchów Miejskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.