Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 26 września 2011

Najciekawsze w SLD zaczyna się po 10.

W okręgu poznańskim do wzięcia jest 10 mandatów. Poprzednio 7 przypadło Platfromie Obywatelskiej, 2 Prawu i Sprawiedliwości, a 1 Sojuszowi Lewicy Demokratycznej. Sondaże wskazują, że w tym roku PO może wypaść dużo słabiej i otrzyma jedynie 6 manadatów. Dodatkowy mandat może zgarnąć albo PiS albo SLD albo przy bardzo sprzyjających wiatrach Ruch Palikota lub PSL. Na razie wygląda na to, że nikomu z tych partii jakoś szczególnie na tym mandacie nie zależy. W PiS każdy sobie rzepkę skropie, w PSL są przyzwyczajeni, że mandatów w Poznaniu nie dostają, w Ruchu Palikota nikogo nie ma, a w SLD... No właśnie, co się dzieje z tą partią?

Już wybory samorządowe pokazały, że partia w Poznaniu jest bardzo słaba. Kandydatem na prezydenta mianowała Jacka Bachalskiego z jeszcze słabszego Stronnictwa Demokratycznego. Osiągnął on wynik gorszy, pomimo bogatej kamapanii, nawet od kandydata Stoawarzyszenia My-Poznaniacy, które przecież na kampanię pieniędzy nie miało, a i doświadczenia w walce wyborczej niewiele. Już wtedy można było mniemać, że w SLD nie ma koncepcji, pomysłu ani energii, żeby cokolwiek sensownego zrobić. Start Bachalskiego był klęską, a dla organizacji oznaczał zmarnowanie okazji do wypromowania nowego lidera, który mógłyb w wyborach parlamentarnych zabłysnąć pełnym blaskiem.

Pomijając już posłankę Krystynę Łybacką, dla której raczej pewna porażka z Ryszardem Grobelnym byłaby niemiłym akcentem w bogatej karierze, ma przecież SLD wielu jeszcze młodych i ambitnych liderów, którzy mogli podjąć rękawicę w wyborach prezydenckich. Ani jednak radny i przewodniczący poznańskiego Sojuszu Tomasz Lewandowski, ani biznesmen Marek Niezgoda, ani wreszcie radna Katarzyna Kretkowska (co może najbardziej zrozumiałe, bo nawet do partii nie należała). Naturalni liderzy schowali się za plecami wynajętego (a może narzuconego?) lidera z importu. Choć ta taktyka przyniosła kiepski rezultat (raptem 5 mandatów radnych i klęska w wyborach prezydenckich), postanowiono na nią postawić raz jeszcze w wyborach parlamentarnych.

Pierwsze miejsce zajął słabiutki lider - Waldemar Witkowski - wypożyczony z Unii Pracy. Tak naprawdę, to miejsce na liście sobie kupił za 1 milion złotych, które UP miało przeznaczyć na kampanię SLD. Czy przenaczyło? Doniesienia nie są zgodne. Pewne jest jednak, że wystawienie lidera marginalnej partii na pierwsze miejsce, podcięło skrzydło politykom Sojuszu, poza może niezniszczalną Krystyną Łybacką, która i tak wie, że ma mandat w kieszeni, więc konsekwentnie robi swoje. Reszta postanowiła nie pomagać liderowi listy (to zrozumiałe), ale takż olała własną kampanię (to niezrozumiałe). Ale nie wszyscy - na odległych miejscach listy znaleźliśmy aktywnych kandydatów, którym chyba zależy na dobrym wyniku.
Zły dotyk?

Wybierzmy przyszłość!
Najbardziej ożywioną kampanię zdaje się prowadzić Filip Suś, który od ponad tygodnia objeżdża powiat w poszukiwaniu głosów. Był w Kostrzynie, Swarzędzu Czerwonaku, biegał też po Poznaniu z posłanką Łybacką i młodymi przyjaciółmi, a co najważniejsze zdążył się zfotografować z najbardziej znanymi twarzami SLD nie tylko w Poznaniu. Filip Suś ma dopiero 26 lat, ale życie i politykę traktuje bardzo poważnie. Pisze doktorat z politologii, działa w ruchu studenckim i dostał medal Cegielskiego dla młodych pozytywistów. Swoją kampanię bardzo profesjonalnie relacjonuje na stronie na Facebooku. Ceniąc jego ambicję i zapał, prganiemy tylko przypomnieć los innych młodych gwiazd SLD również tkliwie namaszczanych przez starszych liderów - znawcom tematu wystarczą chyba nazwiska Bartłomieja Krasickiego i Sylwii Pusz. Mamy nadzieję, że człowiek, który w krótkim czasie zebrał 250 fanów na FB (dla porównania znany poseł Dzikowski nie ma nawet 200), nie zniknie w równie eskpresowym tempie ze sceny politycznej. Wiemy, że pana Susia stać na wiele, bo już jakiś czas temu było o jego działaniach głośno, gdy zaprosił pana Jaruzelskiego do Poznania.

Odkryciem jest dla nas również kandydatka z miejsca 19 pani Natalia Koleśnik. Młoda, inteligentna i atrakcyjna dokoratntka z Instytutu Dendrologii w Kórniku. Podobnie jak Filip Suś założyła stronę na Facebooku, na której relacjonuje swoją kampanię. Może nie jest tak aktywna jak kolega politolog, ale za to nie wstydzi się okazać serca potrzebującym. Obszernie przedstawia też swój program i pięknie uśmiecha się z plakatu okraszonego pomysłowym logotypem (fakt faktem, że przyczyniliśmy się swoją propagandą do wygładzenia pewnych sformułowań - wcześniejszą wersję częściowo można obejrzeć na naszej facebookowej ścianie).
Żeńskiemu elektoratowi bardziej się może podobać młody buntownik Arkady Janiszewski. Prowadzi on dość ostrego bloga, na którym stara się opisać "chory system" panujący w Polsce. Już samo założenie bloga nam się podoba, a jeszcze ta zgodność poglądów w kwestii systemu:). Kibicujemy panu Arkademu. Myślimy, że wyprzedzenie ministra Aumillera jest w jego zasięgu. A dodajmy, że na niczym nam tak nie zależy jak na klęsce tego pseudolewicowego lidera partii poznańskich deweloperów. Obecność byłego ministra Samoobrony na liście SLD to jest policzek dla wszystkich, którzy serio traktują program partii. Panie Arkady, pan musi wyprzedzić pana Aumillera! Pan musi częściej na blogu publikować!

Cały czas naszą nadzieją na ożywienie elektoratu lewicowego pozostaje radny Tomasz Lewandowski. Ale on wydaje się być nieco przygaszony po klęsce przed czterema laty, gdy mocno go pobiła posłanka Łybacka. Teraz niby się stara, ale jakby liczył na zdobytą wcześniej popularność. Strona na Facebooku jakby martwa, choć ma ponad 700 fanów, strona www także aktualizowana bardzo rzadko. Jedynie na Twitterze radny wykazuje czujność i śledzi nawet nasze wpisy, co się chwali, oj chwali! Dodatkowo radny dość aktywnie występuje w sprawie eksmisji do kontenerów oraz sytuacji MPK, co może mu przysprzyć głosów, ale przecież na zdystansowanie milionowej jedynki może nie wystarczyć. Panie Tomaszu, także zachęcamy do większej aktywności. Kto, jeśli nie Pan ma być twarzą nowej poznańskiej lewicy?
Radny Lewandowski stracił zapał do prowadzenia strony na FB?
Osobny rozdział to kandydat do senatu Andrzej Jóźwiak. Naszym zdaniem powinien się starać za dwóch, a nawet za trzech, bo kandydatów jest niewielu, a kandydatka PO Jadwiga Rotnicka ma już niemal wygraną w kieszeni. Niestety, wydaje się, że kandydat nie do końca rozumie powagę sytuacji. Niby się pojawia w mediach, ale zawsze w cieniu kandydatów na posłów. Ma mieć spotkanie w Klubie pod Minogą, ale nie ma nawet strony internetowej. W taki sposób nie da się chyba wygrać z kandydatką popularnej i rządzecej partii. Po co w takim razie w ogóle startować? Żeby zwiększyć limit wydatków na kampanię ugrupowania?
Trudno znaleźć kandydata Jóźwiaka w internecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.