Szukaj na tym blogu

środa, 14 września 2011

Mały numerek może tak wiele

Miało być o kobietach na listach. Że ich ilość waha się od 7 do 10. Że żadna z nich nie zajmuje pierwszego miejsca, za to końcówki list aż się od nich roją. Że nie ma wśród nich wielu z politycznym doświadczeniem. Ale nie będzie o tym, bo koń jaki jest każdy może przeczytać w poprzednich wpisach. Będzie o próbach zmiany tej sytuacji. I to nie tylko o wprowadzeniu świeżości do polityki poprzez wprowadzenie większej ilości kobiet na Wiejską, ale o wprowadzeniu świeżości w ogóle, co się gdzieś tam przecież, nomen omen, "zazębia".


Sejm ustalił, że kobiet na listach nie może być mniej niż 35%. Partie skrupulatnie prawa przestrzegają, wystawiając w większości figurantki bez politycznego doświadczenia, bo  przecież "sztuka się liczy". Jest raczej pewne, że nie mają one szans w starciu z gigantami ze swoich klubów. Czy można to zmienić? Jest kilka pomysłów. 

Jednym z nich jest inicjatywa studentów i doktorantów Uniwersytetu Pedagogicznego z Krakowa: "Stop jedynkom". Akcja ma na celu sprowokować "najinteligentniejszy przewrót w historii", odmłodzić i odświeżyć oblicze polityki, w końcu: dać szansę dotychczas niewybieranym kandydatom, bo a nuż sprawdzą się lepiej niż dotychczasowi. Politycy i liderzy list nie są rzecz jasna tą inicjatywą zachwyceni szczęśliwie, jak to w demokracji, nie mają zbyt wiele do gadania:)

Stop jedynkom?
Z pewnością znajdą się wesolutcy, którzy tę ideeę zrozumieją bardziej dosłownie ale w imieniu producentów otwieraczy do butelek: nie radzimy.

To zresztą nie jedyna tego typu inicjatywa. Inną, i wbrew nazwie wcale nie ekwilibrystyczną jest "Pozycja 69". Zachęca ona do oddania głosów na kandydatów między 6 a 9 miejscem na liście, żeby pozbyć się opatrzonych "liderasów". Animatorzy akcji podkreślają, że tylko tego dnia "Polska jest nasza a nie ich". Hau.


Jeszcze inną próbą na rozruszanie polskiej polityki, jest akcja zachęcająca kobiety do głosowania. Badania wykazują, że wycieczek do urn zaniecha 50% z nich. Najbardziej nieobecną grupą są kobiety poniżej 29 roku życia i powyżej 60. Dlaczego? Być może powodem jest brutalizacja polityki, która kobiety odstręcza. Bardzo prawdopodobne, że pokutuje tradycyjny podział ról, który kobiety zamyka w przestrzeni domowej, mężczyzn namaszcza do działań poza nią ( bo "ziemniaczki im się same ugotują", jak profesorowi Tatarkiewiczowi). Ponieważ  jednak nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, żeby kobiety nie współrządziły a "demokracja bez kobiet to tylko pół demokracji", powstała inicjatywa, która postawiła sobie za cel zaktywizować niegłosujące. Nazywa się Kobiety na Wybory i ma własny spot. 

Na deser ciekawostka o tym, że która głosuje, ta rzadziej choruje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.