Szukaj na tym blogu

piątek, 23 września 2011

Wybory od "gie" do "de"

Redakcja zrobiła sobie mały urlop od Polski. Obserwowała uczestnicząco ład przestrzenny w dalekiej Finlandii, raczyła się zdrową żywnością i zachodziła w głowę jak u diaska 5 milioników ludzików te wszystkie drogi, instytuty badawcze i wygodne mieszkanka pobudowało. A na dodatek każdemu dorzuciło saunę. Tymczasem, pod naszą nieobecność, w Poznaniu coś drgnęło, coś się ruszyło. Coś jakby kampania wyborcza zaczęła się zaczynać. Poniżej krótkie podsumowanie kto komu i w jaki sposób dowalił w ostatnim tygodniu.

16 września, czyli jak Pan Gie na Łazarzu trafił w dziesiątkę

W piątek pofatygował się na Łazarz pan Gowin. Dobry kolega pomagał Jackowi Tomczakowi przekonać do siebie wyborców. Niestety, były bramkarz "Czarnych Jasło" i były perkusista kapeli rockowej nie zdołał dopomóc byłemu działaczowi KPN, ZChN, Przymierza Prawicy, PiS, Polski Plus, PJN obecnie i tymczasowo kandydującemu z listy PO. Łazarscy seniorzy wykazali się świetną pamięcią i przypomnieli panu Tomczakowi robienie za członka wielu ugrupowań. Wyzywali od przechrzt, kazali sobie podnieść emerytury.

Pan Gowin starał się jak mógł udobruchać ich podejściem pana Tomczaka do kwestii bioetyki oraz in vitro, nie wiedzieć jednak czemu, wyborców w wieku poprodukcyjnym to nie przekonało. Nie pomogło też rozdawanie krówek i deklaracje o ułatwieniach dla drobnych przedsiębiorców typu: zniesienie opłat za rejestrację działalności. Niezrażony Pan Gowin ogłosił także deklarcję poparcia dla Jana Filipa Libickiego, który kandyduje na senatora z sąsiedniego okręgu. Pan Libicki też był członkiem ZChN, Przymierza Prawicy, PiS, Polska Plus i PJN, a teraz ma wzmocnić konserwatywne skrzydło PO. Tak powstaje Platforma Obieżyświatów.

19 września, czyli jak bolszewicy wzięli PiS

W poniedziałkowy wieczór pan Jarosław "Papryka" Kaczyński bardzo naraził się sympatyzującej z nim "Urszuli z Poznania" to jest dr Urszuli Szybiak. Powodem było jego nagłe odwołanie pojawienia się na wtorkowej uroczystości celem odebrania Medalu Przymysła II od Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego. Już poinformowano prasę, już się koszule na sznurach bieliły aż tu nagle ludzie prezesa wizytę odwołali a sympatycy zostali na lodzie.

Doktor Urszula była najpierw w przygotowanie imprezy mocno zaangażowana a potem obrotem spraw wysoce poirytowana. Wysmażyła więc maila do sympatyków PiS z AKO, aby za chwilę w afekcie wysłać go do wszystkich mediów. Dzięki niej świat dowiedział się o prawdopodobnie panującym w partyjnej wierchuszce systemie sowieckim, o złośliwości posła Brudzińskiego ze Szczecina i o tym jak pan Dziuba się umie bać. Po niedawnym przypadku z samowolną skrzynką e-mailową poseł Kempy, redakcja sugeruje wzmożoną czujność przy korzystaniu z technologii elektronicznych sympatykom i aktywistom PiS. Bo technologia to nie ludzie. To wilki!

20 września, czyli jak Prezes wziął Pałac

A jednak, mimo nadszarpniętych nerwów doktor Urszuli, prezes Jarosław pojawił się w Poznaniu we wtorek. Chyba był w dobrym humorze, bo podczas konferencji w Pałacu Działyńskich śmiał się z ośrodków badania opinii publicznej i ukontentowany zabetonowaniem sceny politycznej podkreślał, że "dobry system parlamentarny jest oparty o dwie, trzy, cztery partie". Podczas wizyty w Wielkopolsce nie jadł papryki, ale apetyt mu dopisywał, bo pojawił się z piekarni w Tursku. Serce natomiast miał miękkie, gdyż zapowiedział pomoc drobnym przedsiębiorcom w Pleszewie. Zastanawiamy się nad przeniesieniem naszych drobnych przedsiębiorstw do Pleszewa, bo brakuje nam rąk do załatwiania spraw w urzędach, a skoro prezes pomoże?

21 września, czyli jak "Ryży Szuszwol" docenił "Szczęki"

Kiedy kurz po prezesowkim samochodzie opadł, w Wielkopolsce pojawił się premier Tusk. W odróżnieniu od prezesa humor miał gorszy i był bardzo poważny. Nie obiecywał zniesienia podatków, ułatwienia życia kupcom (poza wstawieniem się za budową hali kupieckiej) i zmiany kursu słabiutkiego złotego. Jedyne co obiecał premier, to że nie chce z kibica zrobić konesera teatru czy opery. Być może ta deklaracja zachęci wielbicieli kutury fizycznej do wizyty w Warszawie, na którą pan Donald zaprasza w poniedziałek. My jednak kibolom i kibicom polecamy wizytę w Centrum Nauki Kopernik, Muzeum Chopina oraz spektakl "W małym dworku" na deskach Och-Teatru.

Kibole kibolami. Porządek z tym trzeba zrobić i tyle, choć oczywiście wstyd wielki, że największa opozycyjna partia ich wspiera, a zaprzyjaźniona z jedynie słusznym obozem "Gazeta Polska" zaprasza ich nawet na swoje łamy. Z naszego punktu widzenia dużo ciekawsze było jednak spotkanie z kupcami. Można bowiem odnieść wrażenie, że PO zaczyna w swoim zadufaniu dostrzegać, iż podcina suchą gałąź, na której siedzi. Niszcząc drobny handel, występuje przecież przeciw części swojego elektoratu. Jak zauważy każdy, kto śledzi historię gospodarki kapitalistycznej, bez rozwartych "szczęk" będzie prawdziwych rekinów biznesu. Wsparcie dla kupców to drugi, po rewitalizacji miast, temat żywcem wzięty z programu My-Poznaniacy. Dlatego właśnie premierowi podczas spotkania z kupcami na ręcę patrzyli (a zdarzyło się, że nie tylko na ręce) nasi wiceprezesi Maciej Wudarski i Lech Mergler.

22 września, czyli jak kandydat "De" zrobił sztuczkę z "Suczkami

Przegląd kończymy w rytmie rap. Na światło dzienne wypłynął "uwtór muzyczny", o którym redakcja już szczęśliwie zapomniała. Chodzi o popularne kilka lat temu "Suczki" wielkopolskiego Ascetoholixa, który jak się okazuje zna także pan Dariusz Dolczewski z mazowieckiego PO. Prężny, młody i pomysłowy sztab kandydata postanowił dorobić do "utworu" nowy teledysk. Zatrudnił do niego młode kandydatki PiS, tylko zapomniał im o tym powiedzieć. Na domiar złego, zapomniał też poprosić o zgodę twórców "Suczek" i teraz brzydcy raperzy pozywają pana kandydata za nielegalne wykorzystanie utworu.

Na szczęście, pan Dariusz został wychowany "w duchu szacunku względem kobiet". Ukarał zatem odpowiedzialną za publikację osobę ze sztabu i przeprosił. Rozgrzeszenia udzieliła mu sama pani posłanka Kidawa-Błońska uznając, że przeprosiny zamykają tę sprawę. Nas z jednej strony cieszy poznański akcent na krajowej scenie, z drugiej martwi brak aniołka na poznańskiej liście PiS, z trzeciej natomiast i najbardziej martwi brak szacunku młodych kobiet dla samych siebie. Instrumentalne traktowanie przez sztaby ich twarzy, nóg, uśmiechów i ciał niespecjalnie dobrze wróży. Jak ktoś raz pomyli dupę z głową, to potem trudno mu się będzie pozbierać do kupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.